To był dosłownie moment.
Słyszę dziwne szybkie ruchy.
Rączka tu, rączka tam, noga posunięta, druga noga też, znowu łapka.
Przy każdym posunięciu, Ko zerka ciekawe na różnice centymetrowe swego otoczenia.
Potem z zachwytem na rączkę. Jakby to ona była źródłem tego nowego sposobu poruszania się.
Tak się zaczęło raczkowanie.
A ja po raz kolejny doświadczam wartość tego,że mam możliwość pracować w domu, i tylko w duchu się cieszę, że takie chwile oglądać mogę.
Bo to były sekundy. A dla Ko. wielki postęp w odbieraniu otoczenia. W ruchu.
Z możliwością zbliżenia się do przedmiotów czy ludzi, których chce.
Koniec biernemu oglądaniu wszystkiego z daleka.
mały raczek - wielkie przeżycie :-)
OdpowiedzUsuńNo rośnie pannica, rośnie!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńAch... kiedy nasz Krzyś będzie tak froterował podłogę... :) Mam nadzieję, że dość szybko.
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!!!!!!! :) :)
OdpowiedzUsuńAch... kiedy nasz Krzyś będzie tak froterował podłogę... :) Mam nadzieję, że dość szybko.
OdpowiedzUsuńAle Słodycz! :-)
OdpowiedzUsuńKiedy to było... Nic straconego, bo za rok sobie przypomnę. :-)
Asia