7 listopada 2008

Suszone? Nie dziękuję.



Liczą się tylko świeże.
Świeże kolory i aromaty.
Podstawa bogactwa smaku.

Kolendra liściasta, mięta, melisa, rozmaryn, pietruszka, lawenda, mięta, estragon i oczywiście bazylia...



Mało co mnie tak twórczo nastraja w kuchni jak możliwość grania mieszanka świeżych ziół. Jeżeli do szykowanego dania nie mogę dodać aromatu świeżości któregoś z ziół,to czuję się jak bym przyrządzała potrawę bez duszy.

Na moim parapecie więc wciąż ziół przybywa.

3 komentarze:

  1. Tens mais sorte que eu, que sou perita em deixar secar as minhas plantas... :P (não escrevi em polaco porque não quero que outros conheçam as minhas misérias...lolol)

    OdpowiedzUsuń
  2. I like you blog.
    Paulo
    Portugal http://abebedorespgondufo.blogs.sapo.pt/

    OdpowiedzUsuń
  3. ola s.:
    przeczytałam wszystko, co się dało
    i bardzo mi się podobało!
    dobrze, że narazie jest tak mało :)
    bo bym siedziała i siedziała, i czytała, czytała, a tymczasem przypaliłby się mój bezduszny obiadek z suszonymi ziołami ;)))

    OdpowiedzUsuń