18 listopada 2008

migdałowe szaleństwo




Urodziny S. sprawiły, że sięgnęłam do moich starych zeszytów, kartek, karteczek
i skrawków z przepisami. Najlepsze okazały się oczywiście te zapisane na paragonach i ulotkach- najwidoczniej jedyny kawałek papieru jaki miałam będąc u kogoś kto przygotował coś tak pysznego, że nie mogłam wyjść nie wyciągnąwszy od tej osoby instrukcji na tą pyszność…

Desery portugalskie to takie, którym nie można się oprzeć. Choć bardzo słodkie- duży bowiem jest akcent kładziony na cynamon, cukier trzcinowy, jajka, śmietanę oraz wysoką jakość używanych produktów- mają w sobie niesamowitą magię smaku i są w czymś wspaniałym gdy wokół zaczyna panować zimnica.

Istną symfonią smaku są wszelkie desery na bazie migdałów.
Warto spróbować!

17 listopada 2008

Siedzenie? To moja kariera.

Spotkany Ktoś, Którego Dawno Nie Widziałam: -Naprawdę? Już? A kiedy?
Ja: -W maju.
SKKDNW: -To już prawie pół roku ma! No nieźle… A wróciłaś do pracy?
Ja: -Praktycznie to przerwałam ją tylko na 3 tygodnie, niestety. Dużo mogę robić w domu, więc jakoś godzę pracę z domem i dzieckiem.
SKKDNW: -Na szczęście chyba, nie jest tak trudno godzić pracę w domu z siedzeniem w domu, nie?
Ja: -Że..., jak?...aha… Hmm… Ykhm… No tak, zasiedziałabym się inaczej. Ileż możemy siedzieć, nie?
(i uśmiechnęłam się lekko).

KoKo jeszcze nie siada, a ja już mało kiedy.
Czasem przy kierownicy i przed komputerem.

Wszem i wobec wszystkich: kobieta decydująca się pozostać w domu z dzieckiem, to czego najmniej chyba robi, to siedzenie. I wcale nie ma więcej czasu od pracujących.
Bo ona też pracuje, i to na pełnym etacie.

Szacunek zatem i ukłon wielki dla wszystkich kobiet, które taką decyzję mogły
i chciały podjąć. Macierzyństwo na 100%.

PS Thank God, I’m a woman!:),once again...
PPS A to na deser, do posłuchania.

7 listopada 2008

Suszone? Nie dziękuję.



Liczą się tylko świeże.
Świeże kolory i aromaty.
Podstawa bogactwa smaku.

Kolendra liściasta, mięta, melisa, rozmaryn, pietruszka, lawenda, mięta, estragon i oczywiście bazylia...



Mało co mnie tak twórczo nastraja w kuchni jak możliwość grania mieszanka świeżych ziół. Jeżeli do szykowanego dania nie mogę dodać aromatu świeżości któregoś z ziół,to czuję się jak bym przyrządzała potrawę bez duszy.

Na moim parapecie więc wciąż ziół przybywa.

6 listopada 2008

szczotkowanie


Dzieci teraz zaczynają prawie wszystko dużo wcześniej.
O tym wiedziałam.
Do przedszkola zapisywane są parę tygodni po urodzeniu.
Szybciej się je zabiera z domowego ogniska do żłobków, przedszkoli, szkół.
Nauka angielskiego, tańca, rysowania, pływania, jeżdżenia na nartach... - skończone 3 lata i początek, to norma.
Nie oceniam. Bo jeszcze nie wiem do końca co o tym myśleć.

Ale, że myją ząbki od pierwszych chwil pojawienia się białych króliczych koronek znad dziąseł- nie wiedziałam. Ufam naszej dentystce, więc postanowiliśmy spróbować. Pełni obaw- jak to zostanie zaakceptowane.
Ku zaskoczeniu polubiła to od razu. I potrafi myć zęby ok.30minut. A potem kolejne 15 minut zabawa z druga stroną szczotki - gryzaczkiem.
Dobrze rokuje pod względem higieny jamy ustnej:).

4 listopada 2008

chez-moi

Każdego dnia 30 minut.
Na poszukiwania. Wertowania. Wyobrażania. Mierzenia. Porównywania.

We wtorek optuję za rustykalnym spokojem, pełnym piasku i kawy z mlekiem, drewnem i kamieniem, lnem, bawełną i wszystkim co naturalne. Z nutką maliny gdzieniegdzie. Za kuchnią, gdzie staną tegoroczne smażone konfitury, ścianami zapełnionymi drewnianymi ramkami i starymi zegarami, skrzypiącą podłogą, a w rogu zdobyty w tym roku na Suwałkach- kołowrotek.

W środę w samochodzie puściłam na parę minut Madredeus. Skupienie na prowadzeniu, zamieniło się na innym skupieniu: marzenia o nastroju iście portugalskim. Ocean, wino, oliwki, fado… A więc: biel, błękit, azulejos, słońce, zdjęcia z Lizbony (koniecznie z tym niebem!), a przy tym trochę ciężkości kolonialnej kontrastująca z jasnością ścian.

Czwartek: apetyt na kolory. A może wrócić do szaleństw z Akademickiej? Dużo kontrastu, żywych barw, artystyczny nieład, intensywnie kolorowa podłoga, dużo światła, staroci i starych plakatów na ścianie?




Chłodny piątek: intryguje mnie napotkany nowoczesny klosz… Więc może trochę postnie (bo piątek)- minimalizm? Łatwość sprzątania i ład pociągają, konkretne kolory, funkcjonalność, sprzyjająca skupieniu surowość, magia prostych dużych dodatków… Ale coś zgrzyta… To nie wyraża naszych dusz.


Sobota, niedziela: Fotel U. Ot tak sobie przypomniałam. Bardzo go lubię. Więc mam ochotę zaprosić królową elegantkę do domu- przepych królewski, nasycone barwy,szlachetność, złoto i złocenia, purpura, wiśnia, jagoda, rubin, fiolet, kryształy barwione, poduchy, jedwab… Skomplikowane kształty, bogactwo tkanin, tapicerowane fotele i sofy, wyszukane naczynia….


I wracam do poniedziałku…

Ale czy?


Dobrze, że każdego dnia jest te 5-6 godzin.

Na przespanie się z wyobraźnią.

Decyzja dojrzewa. A budowa się kończy.