2 grudnia 2008

wyrzutka z pokoju

„Ma już pół roku. Najwyższy czas. Zrobimy to w grudniu”.
Taka była decyzja.
Bowiem wspólne spanie w pokoju nie wychodziło już od jakiegoś czasu. Budzenie się 5 razy w nocy, co godzinę, sprawiało, że ani my ani Ko. nie wysypialiśmy się od wielu tygodni.

W myślach liczyłam jednak na to, że S. o tym postanowieniu zapomni (ta nieuporządkowana emocjonalność matek!).
Ale nie zapomniał.
1 grudnia nadszedł.
Ko. została wyniesiona z naszego pokoju.

Gdy wieczorem położyłam Ją w swoi nowym lokum, rozejrzała się ciekawie, zrobiła parę skłonów i wypięć (przygotowuje się codziennie do mającego nastąpić -pewnie niebawem - etapu raczkowania), wsadziła palec do buzi i zasnęła snem zasłużonych (ktoś kto przez cały dzień szaleje odkrywaniem świata naprawdę może być zmęczony!). Bez zbytnich protestów czy emocji, nieświadoma wielkiej zmiany… którą w gruncie rzeczy- przeżywała bardziej mama, niż córka.

Bo mama długo nie spała i wciąż nasłuchiwała ewentualnego płaczu czy rozpaczy.

Ale rozpaczy nie było, a płacz tylko mały – ten tradycyjny, wołający na karmienie, po którym …dalej spała zadowolona z miną mówiąca jakby:„Mamo, pora dać mi trochę wolności! A i wam to nie zaszkodzi...” .
Ma skubana rację!

2 komentarze:

  1. sama nie jest. co prawda nie z mamą ale z całym zwierzyńcem :-) swoją drogą to ciekawe jakie ma sny.. może już śni o samodzielności ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. sama nie jest - co prawda już nie z mamą ale z całym zwierzyńcem :-) swoją drogą ciekawe jakie ma sny.. może śni o samodzielności ;-)

    OdpowiedzUsuń